NASI LUDZIE: Rafał Barski biega dla zdrowia…innych
Biegiem zdobył góry w Polsce i Czechach, choć startuje też na nizinach. Marzy mu się jednak udział w Ultra - Trial du Mont-Blanc, gdzie trzeba pokonać blisko 170 km. Jednak to nie odległość, lecz różnice wysokości są największym wyzwaniem.
Przedstawiamy Wam Rafała Barskiego. Pracuje w Grupie Medicare-Galenica, w której jest też allecco.pl. Rafał wie wszystko o dostawach leków – to jego zawodowe wyzwanie. Prywatnie jego pasją jest bieganie.
Od kiedy Pan biega, jak często w tygodniu?
Rafał Barski: Biegam od pięciu lat. Teraz trenuję już pięć razy w tygodniu.
Dystans, jaki pokonuję, zależy od tego, do jakich zawodów się przygotowuję. Zazwyczaj miesięcznie przebiegam około 200 km. Kiedy jednak trenuję do maratonu lub ultramaratonu, wtedy pokonuję przez miesiąc nawet 360 km.
Dlaczego zaczął Pan brać udział w maratonach?
Myślę, że każdy biegacz ma jakiś cel, którego osiągnięcie kiedyś wydawało się niemożliwe, a potem okazuje się, że wcale tak nie jest. Wraz z upływem czasu kuszą nas nowe wyzwania i zmierzenie się z dystansem maratońskim, czyli 42,195 km. Dla mnie maraton właśnie był takim celem, do którego dążyłem i chciałem udowodnić sam sobie, że dam radę. I udało się.
W jakich maratonach brał Pan udział?
Do tej pory przebiegłem cztery maratony: dwa razy Orlen Warsaw Maraton w 2015 i 2016 roku. Następnie wiosną tego roku PZU Cracovia Maraton, a niedawno, bo 30 września, PZU Maraton Warszawski.
Biegając, zaangażował się Pan w akcje charytatywne.
W tym roku postanowiłem włączyć się w zbiórkę na rzecz Fundacji Rak'n'Roll, przy okazji jesiennego maratonu. Pomysł pojawił się spontanicznie, gdy przy rejestracji na Maraton Warszawski zobaczyłem, że jest taka możliwość.
Jednak nie tylko ja, ale większość biegaczy bardzo często bierze udział w różnych biegach charytatywnych, z których pieniądze, np. z wpisowego, są przeznaczone na różne akcje pomocowe. Jak tylko mamy okazję, to chętnie pomagamy.
Czy na firmę, w której Pan pracuje, można liczyć, gdy są organizowane akcje charytatywne?
Oczywiście, że można, czego najlepszym przykładem była zbiórka dla Fundacji Rak'n'Roll i start w 40. PZU Maratonie Warszawskim. Z pomocą pracowników naszej firmy, a szczególnie Joanny Besler oraz allecco.pl, udało się rozpromować akcję i zebrać całkiem fajną kwotę. I za to bardzo chciałem wszystkim podziękować. Wiem, że jeszcze nie raz pokażemy, na co nas stać.
Jaki bieg był dla Pana najtrudniejszy?
Największym wyzwaniem okazały się dla mnie nie żadne zawody, ale zwykła wyprawa w góry, która skończyła się w nieoczekiwany sposób.
Co się wydarzyło?
Co jakiś czas wybieramy się z kolegą w góry potrenować. Tamtym razem był to koniec listopada. Leżało trochę śniegu, ale była piękna słoneczna pogoda, która zachęcała do tego, aby pobiegać po górach.
Pamiętnego dnia wybraliśmy się do Szczyrku i po 40 km na szlaku Malinowska Skała – Skrzyczne zerwała się taka burza śnieżna, że przy prawie zerowej widoczności brodziliśmy w śniegu po kolana, szukając drogi powrotnej.
Chyba aż godzinę zabrało nam pokonanie zaledwie jednego kilometra. Na szczęście, w pewnym momencie zobaczyliśmy wyciąg narciarski, wzdłuż którego zeszliśmy na dół. Tej przygody raczej nie zapomnę, ponieważ najedliśmy się wtedy strachu.
W jakim maratonie chciałby Pan uczestniczyć, jakie ma Pan największe sportowe marzenie do spełnienia?
Teraz, gdy już wiem, że mogę biegać na długich dystansach, to nie maratony są szczytem moich marzeń. Do tej pory, poza spontanicznymi wycieczkami, ukończyłem trzy ultramaratony (dystans powyżej 50 km).
Pierwszym był bieg w Czechach, w górach Opawskich – Jasenicka Sedesatka, liczący, jak nazwa wskazuje, 60 km. Bieg prowadził malowniczymi i dość trudnymi szlakami, o przewyższeniu 4226 m. Dostarczył mi naprawdę niezapomnianych wrażeń.
Kolejne dwa ultramaratony przebiegłem w Krynicy Zdroju na Festiwalu Biegowym, na którym organizowane są różne biegi. Ja wybrałem ultramaraton Bieg 7 Dolin, na dystansie 64 km. Trasa wyznaczona w Beskidzie Sądeckim jest oczywiście górzysta, z licznymi podbiegami i zbiegami, o przewyższeniu +2740/-2590. Bieg ten udało mi się ukończyć w 8 godzin i 51 minut. Następnym wyzwaniem w Krynicy będzie bieg 7 Dolin na dystansie 100 km. Już się nie mogę doczekać, kiedy się zmierzę z tą trasą.
A wisienką na torcie maratończyka będzie…?
Właśnie te biegi, które wymieniłem, prowadzą do spełnienia mojego największego marzenia sportowego. Są drogą do kwalifikacji, ponieważ trzeba uzbierać określoną liczbę punktów i mieć troszkę szczęścia w losowaniu, aby wystartować w jednym z najtrudniejszych biegów w Europie: w Ultra - Trial du Mont-Blanc (UTMB).
Trasa liczy 168 km, a przewyższenia sięgają 9600 m. Droga wiedzie szlakami wzdłuż masywu Mont Blanc, przebiegając przez trzy państwa Szwajcarię, Francję i Włochy.
I ten jeden bieg jest moim Mount Everestem – marzeniem, które dzięki treningowi i samozaparciu, mam nadzieję, że uda mi się zrealizować. Jak oczywiście zbiorę na to fundusze.
Dziękujemy za rozmowę i trzymamy kciuki za start w Ultra - Trial du Mont-Blanc.
Przeczytajcie też o innych osobach z naszej grupy farmaceutycznej: